Jak odczuwać więcej pozytywnych emocji

Szczęście nie spada z nieba — ono rośnie tam, gdzie codziennie o nie dbamy.
Pozytywne emocje przypominają ogród: jeśli chcemy, by kwitł, trzeba go podlewać, przycinać, doglądać. I dobra wiadomość jest taka, że nawet jeśli nie jest to dla nas naturalne, możemy się tego nauczyć.

Martin Seligman w książce „Prawdziwe szczęście” pokazuje, że pozytywne emocje da się pielęgnować zarówno w odniesieniu do przeszłości, jak i teraźniejszości.

To nie magia. To praktyka.



Pozytywne emocje zakorzenione w przeszłości

Wdzięczność – cichy wzmacniacz dobra.
Wdzięczność sprawia, że zatrzymujemy się na momentach, które często mijamy w biegu. Uczy nas widzieć drobne dobro i smakować je, a nie tylko rejestrować.

Dla mnie wyjątkowo dobrze działa proste ćwiczenie: każdego wieczoru wymieniam trzy rzeczy, za które jestem wdzięczna w danym dniu. Nic wielkiego — czasem to uśmiech nieznajomej, czasem kawa wypita w ciszy, czasem fakt, że ktoś mnie wysłuchał. A jednak to właśnie te drobiazgi układają się w fundament wewnętrznej pogody.

Przebaczenie – uwolnienie ciężaru
Przebaczenie odbiera przeszłym wydarzeniom moc zatruwania naszej teraźniejszości. Nie jest łatwe, ale niezwykle uwalniające.

Mi pomaga pamięć, że każdy z nas jest niedoskonały — tak po prostu, po ludzku.
Nasza biologia nastawiona jest na przetrwanie, więc dbanie o siebie, czasem kosztem innych, nie zawsze jest złą intencją, ale naturalnym mechanizmem.
To spojrzenie miękczy serce i ułatwia rozluźnienie uścisku urazy.

Pozytywne emocje w teraźniejszości

Seligman opisuje kilka prostych technik, które pomagają „wydłużyć” czas trwania pozytywnej emocji. To jak przedłużanie światła dnia, zanim zapadnie zmrok.

Delektowanie się – zamiana tempa na uważność
To świadome zwolnienie kroku. Włączenie zmysłów. Zatrzymanie się przy tym, co przyjemne: smak potrawy, zapach kawy, faktura szkła, dźwięk muzyki, widok nieba o zachodzie.  Nie chodzi o wielkie przeżycia, tylko o uważną obecność w małych chwilach.

Dzielenie się radością
Kiedy opowiadamy komuś o dobrym doświadczeniu, emocja rośnie — jakby odbijała się echem. To piękny sposób budowania więzi i wzmacniania siebie.
Dzielona radość naprawdę staje się większa.

Tworzenie wspomnień
Możemy zbierać małe przedmioty, które przypominają miłe momenty: zdjęcie, bilet, kamyk z plaży. To nasze osobiste archiwum szczęścia. Jeśli nie chcemy przechowywać fizycznych pamiątek, wystarczy „zdjęcie umysłowe” — świadome zatrzymanie obrazu i późniejsze wracanie do niego.

Świętowanie
Ludzie od zawsze świętowali sukcesy — wielkie i małe. Dziś często o tym zapominamy. A przecież warto zatrzymać się choćby na chwilę: zjeść coś dobrego, zadzwonić do bliskiej osoby, zrobić spacer, zrobić symboliczny toast.
Nasze małe zwycięstwa potrzebują światła.

Wyostrzenie percepcji
To kierowanie uwagi na pozytywne elementy danej chwili. Świadomy wybór: „skupiam się na tym, co dobre”. Nie udawanie, nie ucieczka od trudnego — tylko celowe przesunięcie akcentów.

Pochłonięcie
To stan, w którym zatracamy się w jakiejś czynności. Malowanie, gotowanie, gra na instrumencie, bieganie… Cokolwiek, co sprawia, że czas znika, a my po prostu jesteśmy. Przez te momenty przepływa czysta, spokojna radość.


Reasumując:

Pozytywne emocje nie są nagrodą za „bycie dobrym człowiekiem”.
Są konsekwencją małych, codziennych wyborów. Można o nie dbać, można je wzmacniać, można je zapraszać do życia tak samo, jak zaprasza się gości, których naprawdę chcemy widzieć.




  

Komentarze

Popularne posty