Porażka – źródło bólu, ale też początek zrozumienia
Gdybyśmy byli sztuczną inteligencją, każda porażka byłaby po prostu informacją:
„Podjęte działanie nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. Należy przeanalizować przyczyny i dokonać korekty.”
Bez emocji. Bez bólu. Czysta analiza. Ale my, ludzie, nie jesteśmy maszynami.
Kiedy coś nam się nie udaje, nie przechodzimy nad tym do porządku dziennego.
Czujemy. A wraz z porażką pojawia się cały wachlarz trudnych emocji – rozczarowanie, smutek, lęk, gniew, wstyd, poczucie winy.
Chcąc złagodzić ten ból, uruchamiamy mechanizmy obronne – często zupełnie nieświadomie.
To nasze stare, wyuczone strategie przetrwania. Niekiedy sięgają jeszcze dzieciństwa.
Problem w tym, że działając automatycznie, nie zdajemy sobie sprawy, że to, co miało nas chronić, czasem tylko pogłębia nasz problem.
Pokazuje, jak bardzo próbujemy bronić naszego ego – tego kruchego, ale cennego poczucia własnej wartości.
Mechanizmy obronne nie są złe same w sobie. Chronią nas przed bezradnością i rozpaczą. Ale jeśli używamy ich zbyt często, mogą stać się pułapką.
Wyparcie i zaprzeczenie – kiedy udajemy, że nic się nie stało
Czasem nasz umysł po prostu „wymazuje” porażkę. Wypieramy ją ze świadomości – nie chcemy o niej pamiętać, bo boli. Ale to, co wyparte, nie znika.
Schodzi głębiej – do podświadomości – i dalej kieruje naszym zachowaniem.
Nie możemy rozwiązać problemu, którego nawet nie dopuszczamy do istnienia.
Podobnie działa zaprzeczenie. To wtedy, gdy wmawiamy sobie, że nic się nie stało, że mamy wszystko pod kontrolą. Jak osoba uzależniona, która twierdzi, że w każdej chwili może przestać pić. Dopóki nie przyznamy, że istnieje problem, nie zaczniemy go rozwiązywać.
Mówimy sobie: „To wcale nie było takie ważne” albo „i tak mi na tym nie zależało”.
To tzw. „mechanizm kwaśnych winogron”.
Chroni nas przed bólem, ale też odbiera możliwość uczenia się z doświadczenia.
Podobnie działa deklaracja niezaangażowania – jak uczeń, który mówi, że nie uczył się do klasówki, więc słaba ocena „niczego nie zmienia”.
Z pozoru lekceważenie, w rzeczywistości – obrona przed zranieniem.
Schodzi głębiej – do podświadomości – i dalej kieruje naszym zachowaniem.
Nie możemy rozwiązać problemu, którego nawet nie dopuszczamy do istnienia.
Podobnie działa zaprzeczenie. To wtedy, gdy wmawiamy sobie, że nic się nie stało, że mamy wszystko pod kontrolą. Jak osoba uzależniona, która twierdzi, że w każdej chwili może przestać pić. Dopóki nie przyznamy, że istnieje problem, nie zaczniemy go rozwiązywać.
Reinterpretacja – czyli kwaśne winogrona
Czasami zamiast zaprzeczać, próbujemy złagodzić cios.Mówimy sobie: „To wcale nie było takie ważne” albo „i tak mi na tym nie zależało”.
To tzw. „mechanizm kwaśnych winogron”.
Chroni nas przed bólem, ale też odbiera możliwość uczenia się z doświadczenia.
Podobnie działa deklaracja niezaangażowania – jak uczeń, który mówi, że nie uczył się do klasówki, więc słaba ocena „niczego nie zmienia”.
Z pozoru lekceważenie, w rzeczywistości – obrona przed zranieniem.
Defensywny pesymizm – zmniejszanie oczekiwań
Bywa, że próbujemy oswoić lęk przed porażką, obniżając oczekiwania.
Mówimy: „I tak pewnie mi się nie uda”.
Wtedy ewentualny sukces wydaje się większy, a porażka – mniej bolesna.
Jeśli jednak przesadzimy, ten mechanizm odbiera nam energię i zaangażowanie.
Zaczynamy działać na pół gwizdka.
Zawieszenie i prokrastynacja – zatrzymani w miejscu
Innym sposobem unikania bólu jest „zatrzymanie się w czasie”.Mamy cel, ale nie podejmujemy działania – dopóki nie spróbujemy, nie możemy przecież przegrać. To stan pozornego bezpieczeństwa, który może trwać latami.
Prokrastynacja działa podobnie, choć tu w końcu podejmujemy działanie – tylko za późno. To ciągłe odkładanie „na jutro” sprawia, że efekty są gorsze, a nasze poczucie skuteczności spada.
Sabotowanie siebie – nieświadome komplikowanie drogi
Czasem sami utrudniamy sobie zadanie – dodajemy niepotrzebne kroki, rozpraszamy się, wybieramy inne działania, które „też są ważne”.W ten sposób zdejmujemy z siebie część odpowiedzialności: jeśli się nie uda, zawsze możemy powiedzieć, że „okoliczności przeszkodziły”.
A czasami, by zagłuszyć emocje, sięgamy po używki – alkohol, papierosy, narkotyki. Dają chwilową ulgę, ale rano budzimy się z podwójnym ciężarem – skutkami porażki i skutkami naszego sposobu radzenia sobie z nią.
Świadomość – pierwszy krok do zmiany
Mechanizmy obronne nie są naszym wrogiem. Są jak plaster – chronią ranę, dopóki się nie zagoi. Problem w tym, że jeśli nosimy plaster zbyt długo, rana pod spodem zaczyna się jątrzyć.
Dlatego tak ważna jest świadomość. Rozpoznanie, co naprawdę robimy ze swoim bólem. Które strategie pomagają nam przeżyć trudny moment, a które nas zatrzymują.
Ja sama rozpoznałam w sobie co najmniej dwie z tych taktyk.
Ty pewnie też odnajdziesz w tym coś znajomego.
Zatrzymaj się na chwilę i zapytaj siebie:
Które mechanizmy obronne są mi najbliższe?
Dlatego tak ważna jest świadomość. Rozpoznanie, co naprawdę robimy ze swoim bólem. Które strategie pomagają nam przeżyć trudny moment, a które nas zatrzymują.
Ja sama rozpoznałam w sobie co najmniej dwie z tych taktyk.
Ty pewnie też odnajdziesz w tym coś znajomego.
Zatrzymaj się na chwilę i zapytaj siebie:
Które mechanizmy obronne są mi najbliższe?
Kiedy mnie chronią, a kiedy ograniczają?
Bo porażka boli.
Ale gdy nauczymy się rozumieć, co dzieje się w nas po niej – zaczyna być nie końcem, lecz początkiem.
Bo porażka boli.
Ale gdy nauczymy się rozumieć, co dzieje się w nas po niej – zaczyna być nie końcem, lecz początkiem.


Komentarze
Prześlij komentarz