Porażka - powód naszego bólu emocjonalnego


Gdybyśmy byli sztuczną inteligencją, to każda porażka byłaby dla nas po prostu czystą informacją – Podjęte działanie nie przynosi spodziewanych rezultatów - Należy przeanalizować przyczyny i dokonać stosownej korekty.
Niestety będąc istotami emocjonalnymi, kiedy ponosimy porażkę, doświadczamy też negatywnych emocji takich jak rozczarowanie, smutek, strach, lęk, gniew, wstyd, poczucie winy.




By złagodzić nasz ból związany z nimi stosujemy podświadomie liczne techniki. Problem w tym, że często robimy to automatycznie, na podstawie naszych wcześniejszych, czasami sięgających aż dzieciństwa, doświadczeń. Nie zdając sobie sprawy z istnienia tych mechanizmów i reagując nawykowo, nadużywamy ich i popadamy jeszcze w większe kłopoty niż te, które wynikałyby jedynie z sytuacji, w której doświadczyliśmy porażki.

Paweł Fortuna w książce „Pozytywna psychologia porażki” dogłębnie analizuje temat porażki i omawia szczegółowo wspomniane mechanizmy.

Mechanizmy obronne, jak sama nazwa wskazuje, służą ochronie naszego ego, mają podtrzymać nasze poczucie własnej wartości. Są nam potrzebne, bo zabezpieczają nas przed wpadnięciem w stan bezradności i apatii. A oto niektóre z nich:

„Mechanizm wyparcia” to taktyka, którą stosujemy w skrajnych sytuacjach. Powoduje, że zapominamy o porażce. Fakt ten znika wprawdzie z naszej świadomości, ale nie znika całkowicie, po prostu przesuwa się do podświadomości. Może mieć na nas dalej silny wpływ, tylko nie wiemy o tym. Nie potrafimy, więc znaleźć rozwiązania problemu, o którym nie wiemy, że istnieje.

Bardzo podobnie działa też „mechanizm zaprzeczenia”. W tym przypadku również usuwamy niepowodzenie z naszego obrazu rzeczywistości. Na tej zasadzie funkcjonują często alkoholicy, którzy cały czas utrzymują, że mają kontrolę nad swoim nałogiem. Niedostrzeganie problemu powoduje, że nie szukamy rozwiązania.

„Łagodniejsze mechanizmy” to obronna reinterpretacja wydarzenia. Wówczas wprawdzie przyznajemy, że porażka miała miejsce, ale podkreślamy, że tak naprawdę w ogóle się ona dla nas nie liczy. Możemy stosować strategię „kwaśnych winogron”, czyli podkreślać, że cel, do którego dążyliśmy, wcale nie był taki atrakcyjny i nie zależało nam na nim. Możemy stosować deklarację niezaangażowania, niczym uczeń w szkole ostentacyjnie pokazujemy minimalny wysiłek – nie uczyłem się na klasówkę, bo nie zależy mi na tej ocenie.

Inny mechanizm obronny to defensywny pesymizm. Stosujemy go przed doświadczeniem porażki. Wówczas zmniejszamy oczekiwania dotyczącymi możliwych efektów i tak je obniżamy, żeby późniejszy wynik świadczył na naszą korzyść. W ten sposób postępuje student, który mówi kolegom, że egzamin mu bardzo źle poszedł i z pewnością go nie zda. Gdy zaliczy egzamin nawet na 3, on i otoczenie odbiera to za sukces. Upodobanie do tej taktyki może, ale nie musi, oznaczać pogorszenie efektywności działania. Ma to miejsce wtedy, gdy wraz z mniejszymi oczekiwaniami pojawia się mniejsze zaangażowanie. Jednak student systematycznie przygotowuje się do egzaminu taktyka ta ma jedynie chronić jego wizerunek.

Inna strategia to wprowadzenie się w stan zawieszenia. Niby mamy cel, ale nie robimy nic, by go zrealizować. Skoro jeszcze nie działamy, nie ma mowy o porażce. Możemy też, bojąc się niepowodzenia, nieustannie rozważać różne alternatywy i ich skutki. Zużywamy wówczas masę energii, ale nie wykonujemy żadnej rzeczywistej pracy. Tym sposobem możemy tkwić latami w stanie zawieszenia.

Podobna do tej strategii jest prokrastynacja, czyli odkładanie realizacji spraw do jutra. Różnica tkwi w tym, że zaplanowana aktywność zostaje w końcu podjęta, ale w terminie późniejszym od zakładanego. Zwlekanie prowadzi jednak do pogorszenia naszych efektów, co w efekcie może obniżyć nasze poczucie wewnętrznej skuteczności.

Czasami sami sobie utrudniamy realizację zadania. Komplikowanie procesu osiągnięcia celu pomaga nam zdjąć odpowiedzialność za ewentualną porażkę albo zwiększyć nasze zasługi za potencjalny sukces. Stosując tę taktykę, możemy angażować się w inne działania, które nie są bezpośrednio związane z realizacja naszego celu, a które zabierają nam dużo czasu i energii.
Możemy też sięgnąć po alkohol czy narkotyki, by zmniejszyć lęk lub smutek, powstały po doświadczeniu porażki. W ten sposób szybko poprawiamy sobie nastrój. Jednak następnego dnia nie tylko doświadczamy skutków porażki, ale także konsekwencji gorszego samopoczucia po nadużyciu używki. Nagminne stosowanie tej taktyki w prosty sposób prowadzi do nałogów, które niszczą nasze całe życie.

Bardzo ważna jest świadomość własnych mechanizmów obronnych. Moim zdaniem taktyki te same w sobie nie są złe i nie należy je potępiać. Problem pojawia się, gdy zaczynamy stosować je nagminnie i systemowo. Czym innym jest wypicie kilka kieliszków alkoholu po doświadczeniu porażki w ważnej dla nas sprawie, a czym innym jest automatyczne sięganie po alkohol po każdym niepowodzeniu. Czym innym jest jednorazowa deklaracja studenta, że egzamin poszedł mu źle, a czym innym jest stałe powtarzanie, po każdym egzaminie, że nie zda. Inne są potem konsekwencje.


Świadomość stosowanych przez nas mechanizmów obronnych to podstawa, by pomyśleć jeszcze o innych strategiach radzenia sobie z trudnymi emocjami. Możemy mieć cały arsenał metod na nasze silne negatywne emocje.


I jak Drogi Czytelniku? Któraś z tych technik wydaje Ci się znajoma? Zastanów się...   

Ja namierzyłam u siebie przynajmniej dwie. J





Komentarze

Popularne posty